czwartek, lipca 29, 2010

jak na rwanie zęba to do zakopanego

Dziś powitała nas piękna pogoda, stwierdziliśmy, że jedziemy do kuźnic, a właściwie idziemy bo uciekł nam bus... po przejściu w okolice skrzyzowania drogi na olcze i drogi na bystre, skrecilismy w ul. mieczysława karłowicza - podobno doby kompozytor, ale i taternik, i fotograf - słowem człowiek renesansu. Tam dopadł nas taksówkarz oferujac podwózkę do Kuźnic za 3pln razem do spółki z 15 osobami ( vw transporter stał sie autobusem ) udało się zapakować - do tego mieliśmy najlepsze miejsca - z przodu.
Po stwierdzeniu ze kolejka do kasy pkl (polskich kolei linowych) na Kasprowy Wierch zajmie jakies 4h zdecydowalismy się udać na zielony szlak, po zakupieniu jednej butelki 0,5lwody/2osoby (jak się później okaże to BAAARDZO MAŁO - nalezy zabrac conajmniej 1,5l/osobę) ruszylismy dziarsko w górę ujrzawszy po chwili oznakowanie - uwaga na niedzwiedzie. Ada troche zmartwila się, ale zapewniłem ją, że zajmę się niedzwiedziem w razie gdyby nie chciał nas przepuścić mimo, że mieliśmy bilet;). Idąc zielonym szlakiem w okolice pierwszego przystanku kolei linowej szlak krzyżuje się z rwącym potokiem, którego nazwy nie pomnę. Nastepnie dochodzimy do stacji przesiadkowej kolejki linowej, gdzie mozna chwilę odpocząć, w tym miejscu mielismy jakies 3/4 z całego 0,5l wody. Po krótkiej chwili odpoczynku i sprawdzaniu jakie to mamy zlane potem plecy ruszylismy dalej. Krajobraz przemienił się w bardziej kamienisty, a drzewa z sosen i świerków zamieniły się w kosodrzewinę - to najcieższy odcinek moim skromnym zdaniem - tu przyszedł kryzys, gdy myślelismy, że to juz koniec okazało się - jeszcze sporo nam brakuje (mniej więcej 1/3 trasy), a wody zostało 1/2 butelki, (teraz pijemy niczym kolarz, jeden łyczek i długie trzymanie wody w gębie ;), tak czy siak dotarlismy do konca o wodzie juz dawnobyśmy zapomnieli, gdyby nie pusta butelka - PAMIĘTAĆ - brać wodę, dużo wody na takie eskapady, trwalo to jakies 3,5h co uznaje za wynik dość dobry po wszystkim udalismy sie do Dominium Pizza na Kasprowym na żurek i chleb czosnkowy i zaplacilismy za to niczym w Szwajcarii to jakies 38pln (zupa 12,- , chlebek 7,- za 3 sztuki ) no i Nestea za jakies 6pln/szt jako, że nie mielismy siły na schodzenie udalismy się w stronę kolejki linowej by zjechać i udać się na spoczynek ... tak też uczyniliśmy.. po dotarciu do kwatery na Pardałówce stwierdziłem, że dosć mocno i uciążliwie zdaje się doskwierać mi ból zęba ... zapodalem ibuprom, by uśmierzyć ból - niestety bezskutecznie, wykonalem pare telefonów i w chwilę znalazłem sie u stomatologa, diagnoza była szybka, rwiemy ósemkę, decyzja mniej szybka - ok rwiemy bo napierdala niemiłosiernie, no i tym sposobem doktor Mohammed wyrwał mi ósemkę - teraz siedzę przy kompie i opisuję tę traumę. znieczulenie działa więc jest ok, pluje krwią - nie ok.
Jutro ma być wyprawa na Morskie Oko, ale co to za Zakopane - kiedy pić nie można - Mohamed zapodał mi antybiotyk. Aha mam zęba na pamiątkę i to nie mleczak.
a miało być tak pięknie.

1 komentarz:

Anonimowy pisze...
Ten komentarz został usunięty przez administratora bloga.